Fragmenty PAKISTAN

KOHISTAN

Pierwszym przystankiem na naszej trasie przez Karakorum jest Besham - stolica Kohistanu.

O Kohistanie dociera do nas wiele niepokojących wieści. Nie jest tam bezpiecznie. Pesztuni z innych okolic nie wypowiadają się o tym terenie zbyt pochlebnie i traktują go jako inną cześć planety.

W 2006 zginęło tam 10 osób w wyniku napaści na autobusy. Nie zaleca się samotnych wędrówek pieszych – zresztą byłoby trudne ze względu na strome góry. Jedziemy przez Kohistan po odcinku autostrady Karakorum, który praktycznie jest wykuty w pionowych ścianach doliny. Wysoko ponad nami, po drugiej stronie rzeki, na niemalże pionowych ścianach znajdują się domostwa. Zadaje sobie pytanie jak to w ogóle jest możliwe, że ktokolwiek tam żyje. Zastanawiam się również jak przeprawiają się przez rwący Ganges na drugą stronę . Obserwując jego rozszalały nurt dochodzimy do wniosku, że jest to mało prawdopodobne, żeby w ogóle sie przedostać. Jedyną możliwością jest most. A tych nie ma tu za wiele - średnio zdarza się jeden raz na kilkanaście kilometrów. Mieszkańcy tych nieosiągalnych miejsc muszą bardziej przypominać kozice niż ludzi. Izolacja w jakiej żyją musi narzucać specyfikę życia. Z pewnością nie jest tu łatwo przeżyć, nie mówiąc już o edukacji i kontaktach ze światem.

W ciągu chwili orientujemy się , że to miejsce zacznie różni się od innych. Daleko za nami został Peshawar, Dolina Swat : świat pełen gwaru, przyjaznych ludzi. Tutaj nikt się nie odzywa, nie uśmiecha. Twarze ludzi są napięte, skoncentrowane, pochmurne. Niektórzy spoglądają na nas z nieufnością.Kiedy robie zdjęcie grożą mi palcem, więc szybko chowam aparat. Mam wrażenie jakby całe to miejsce było pogrążone we śnie , transie.

Nasz autobus zatrzymuje się niedaleko sklepu z bronią to jeden z wielu tutejszych. Idę sprawdzić ceny. Okazuje się, ze całkiem niedrogo bo już za 20 dolarów można kupić pistolet. Zastanawiam się ile zabrać do domu. Kupić dla taty, babci...

W drodze powrotnej nasz autobus zatrzymuje się na granicy Kohostanu. Czekamy na inne autobusy, ciężarówki a następnie pod osłona konwoju policji przejeżdżamy przez te ,,dzikie,, terytoria.

GILGIT

Nastepny przystanek to Gilgit - stolica handlowa Karakorum i główny przystanek na trakcie Karakorum! Atmosfera się poprawia. Ludzie są bardziej przyjacielscy. A nie brakuje tu narodowości. Wielu osób jest w ,,trasie,, . Podróżujący pakistańscy handlowcy , biznesmeni .

Idziemy w góry! Wspinamy się niestrudzenie przez 4 godzin. Trawersujemy liczne zbocza. I już mamy schodzić, kiedy uświadamiamy sobie, że nie ma jak, gdyż pod nami są tylko przepaście a droga powrotna nie wchodzi w grę, gdyż mamy tylko dwie godziny do zmroku. Desperacko próbujemy zejść po jednym ze zboczy ale mój lęk wysokości budzi się do życia i przesądza o sprawie. ,,Miękną mi nogi i zaczynam histeryzować. Desperacko szukamy jakiejś ścieżki w dół1 Po godzinie znajdujemy czterech chłopców, którzy wyrąbują, nieliczne tutaj krzaki jałowca, na opał. Zwracamy się do nich o pomoc i musimy się bardzo starać, żeby wytłumaczyć im o co chodzi! W końcu , po prostu schodzimy za nimi trudna ścieżką i po godzinie, o zmroku jesteśmy wreszcie na dole.

Komentarze